Dzień 25 czerwca jest w kalendarzu krzyżackim poświęcony św. Dorocie z Mątowów. Od średniowiecza cieszy się ona w Zakonie niesłabnącą czcią. Koleje jej losu są ogólnie znane. Jeżeli ktoś nie słyszał jeszcze o tej Świętej (w Kościele polskim Błogosławionej), może to uczynić w
tym miejscu. My natomiast, codziennie zapoznawać się będziemy z kazaniem ku czci św. Doroty z Mątowów, wygłoszonym 17 czerwca 1979 r. kościele św. Michała w Monachium przez Józefa Kardynała Ratzingera, późniejszego papieża, Benedykta XVI. Tekst został przetłumaczony przez ks. dr. Przemysława Nowaka i wydany staraniem biskupa elbląskiego, Jacka Jezierskiego z okazji 40. rocznicy zatwierdzenia kultu Doroty. Stało się to 9. stycznia 1976 r. Święto uczcimy w niedzielę 25 czerwca w kościele parafialnym w Mątowach Wielkich.
"Dorota, gdy miała sześć lat, na skutek nieuwagi służącej, została oparzona wrzątkiem. Wówczas usłyszała wewnętrzny głos, który mówił do niej: „Uczynię z Ciebie nowego człowieka”. W tym zdaniu zawiera się sens życia Doroty, ciągła aktualność jej życia i skierowane do nas posłannictwo.
Słowo nadzieja stało się w naszych czasach wręcz magnesem. Przyciąga do siebie wszystkie prądy duchowe. Wyraża w sobie głębokie niezadowolenie ludzi z ich życia, z poznawanego przez nich świata. Ludzie poszukują nowego, innego, lepszego świata. Od czasu rewolucji z 1789 roku, a jeszcze bardziej na skutek poglądów, głoszonych przez Hegla i Marksa, pragnienie budowy nowego świata weszło do tematyki światowej historii".
Im większe podejmuje się starania, tym bardziej dochodzi się do przekonania, iż świat nie może się zmienić, jeżeli nie zmienią się ludzie. Aby świat się zmienił, innym musi stać się przede wszystkim sam człowiek. Socjologia, psychologia, cały zespół nauk humanistycznych, poszukują w jaki sposób można by uczynić nowego człowieka.
Czasy nasze w dramacie emancypacji mocno wstrząsają domniemanymi kratami, które ograniczają wolność człowieka. Okazuje się jednak, że skutek jest inny, zamiast tego burzy się pod— pory ludzkości, z trudem wzniesione przez ducha i wolność. .Na nowo rozszerza się dawne barbarzyństwo. Żaden poprzedni wiek nie znał tak brutalnych metod torturowania, mordowania, niszczenia samego siebie. Z przerażeniem znów dowiadujemy się, czym jest pogaństwo, czym jest „stary Adam”.
„Uczynię z Ciebie nowego człowieka” — Dorota słyszy te słowa w chwili", kiedy stary człowiek zostaje zraniony. To burzenie „starego”, staje się dla Doroty zjednoczeniem z ranami Chrystusa, a tym samym otwartą bramą ku nowemu, bramą do Jezusa Chrystusa, który jest tym nowym człowiekiem. Ten nowy człowiek znajduje się w Zmartwychwstałym Chrystusie. Stać się nowym człowiekiem nie oznacza nic innego,jak wcielić się w postać Chrystusa. On jest tym nowym człowiekiem i on jest drogą do niego. Życie Doroty jest drogą do nowego człowieka, ponieważ jest drogą do Chrystusa, w Chrystusie i przez Chrystusa.
Kobieta i Matka
Jak wyglądała droga Doroty do nowego człowieka? Jej życie można przedstawić w trzech obrazach: kobiety i matki, pątniczki oraz pustelniczki.
Najpierw Dorota była kobietą i matką. Mając dwanaście lat, po wczesnej śmierci ojca, musiała przejąć w swoje ręce prowadzenie gospodarstwa domowego z dziewięciorgiem dzieci, co nie było łatwym zadaniem. Współcześni piszą o Dorocie
jako o ładnej kobiecie. Mając siedemnaście lat wyszła za mąż za starszego o dwadzieścia lat od siebie płatnerza. Urodziła dziewięć dzieci, z których osiem zmarło. Jedyna córka Gertruda, która przeżyła, wstąpiła do Benedyktynek. Z zachowanego listu dowiadujemy się, jak mocno Dorota była przywiązana do swojej córki, wychowanie oznaczało dla niej przede wszystkim drogę do Boga, jako istoty nadającej sens całemu życiu. Jest rzeczą znamienną, iż Dorota również jako pustelniczka, i po swojej śmierci, zachowała wśród ludu miano Doroty matki. Jako matka zachowała się w pamięci ludzi i w ten sposób uosabia onaw sobie szczególnie realizm chrześcijanina.
Poszukiwanie nowego człowieka jest afirmacją, a nie negacją. Poszukiwanie to nie opiera się na pogardzie świata, jego zadań i możliwości. Nadzieja chrześcijańska nie ma nic wspólnego z anarchią, ani z marzycielstwem. Chrześcijanin nie ucieka przed zadaniami naszych czasów, nie oczernia świata, lecz trzeźwo podchodzi do swoich obowiązków.
„Kto nie chce pracować, niech też i nie je”— powiedział ostro św. Paweł (2 Tes 3, 10). Z naciskiem zwraca się przeciwko tym, którzy „żyją w nieporządku", którzy — używając gry słów — „nie pracują, lecz przerabiają" (3, 11). Być chrześcijaninem oznacza być trzeźwym człowiekiem. Chrześcijanin nie ucieka się do utopii i dla utopii nie zaniedbuje współczesnego świata, lecz żyje w miłości i odpowiedzialności na codzień. Bez takiego chrześcijańskiego realizmu, bez pokornej miłości, bez drobnej monety dnia codziennego, nie może powstać skarbnowego życia i jego wiecznej miłości.